''Jak
mała łódka na oceanie wprawiająca wielkie fale w ruch. Tak jak
pojedyncze słowo może otworzyć serce. Mogę mieć tylko jedną zapałkę ale
umiem za jej pomocą wywołać wybuch. I te wszystkie rzeczy, których nie
wypowiedziałam... Niszczące kule w mojej głowie. Wykrzyczę je głośno
dzisiejszej nocy. Czy tym razem słyszysz mój głos? Uruchomiłam moją
siłę. Zaczynam właśnie teraz, będę silna. I tak naprawdę nie obchodzi
mnie, czy ktoś inny mi uwierzy bo nadal mam w sobie wiele siły do
walki...''
~*~
Promienie wschodzącego słońca zmusiły niewiastę spoczywającą w wygodnym
łożu do powstania. Niechętnie przeciągnęła się i ziewnęła z powodu
wczesnej pory. Nadszedł dzień powrotu na studia. Mimo, że zdawała sobie
sprawę, że czas odpoczynku i beztroskich imprez minął, to szara
rzeczywistość zaskoczyła tym, że tak szybko się pojawiła. Madison Butler
jako przyszła prawniczka musiała zastosować się do wymogów uczelni. Nie
wypadało spóźniać się już w pierwszym dniu po wiosennej przerwie.
Sięgnęła po stojącą butelkę z wodą i od razu pożałowała wypitego wina wraz z przyjaciółką. Wiedziała, że czerwony trunek będzie powracał
przez cały dzień. W kuchni słychać było dźwięki przygotowywanego
śniadania. Dziewczyna w duchu podziękowała współlokatorce, że się tym
zajęła. Przejrzała szafę w poszukiwaniu lekkiej bluzki i spodni.
Zapowiadała się piękna pogoda. Chłodny strumień
prysznica pomógł rozluźnić się blondynce przed zbliżającymi się
zajęciami. Mokre włosy zawinęła w ręcznik i udała się na spotkanie z
przyjaciółką.
Holly wyglądała nienagannie, jak zwykle. Żaden alkohol nie był w stanie
jej pokonać. Często chodziła na akademickie imprezy w przeciwieństwie
do Madison. Ta druga była raczej spokojną duszą, która wieczorami lubiła
spacerować wśród gwiazd lub czytać książki okryta kocykiem. Brunetka
bez słowa podała jej talerz z sałatką i tostami. Obydwie były
wegetariankami, więc o obecności mięsa w ich niewielkim mieszkaniu nie
było mowy.
-Nie wierzę, że wczorajsze wino tak cię kopnęło - zaśmiała się Holly
siadając przy stoliku naprzeciwko blondynki. Uwielbiała naśmiewać się ze
swojej współlokatorki, ze wzajemnością. To powodowało, że ich przyjaźń
była silna.
-Ty za to, jak zawsze wyglądasz oszałamiająco - rzuciła z sarkazmem w
głosie. Przekomarzanie się było w tym domu czymś normalnym i
codziennym.
-Brad dzwonił już piąty raz odkąd wstałam. On chyba nie rozumie, że nic z
tego nie będzie - jęknęła Wesley zrezygnowanym głosem. Chodzenie na
studenckie imprezy kończyło się dla przyszłej ekonomistki tuzinem
wielbicieli.
Madison wysuszyła swoje długie blond włosy pozwalając by same się
ułożyły. Przyzwyczaiła się do tego, że po każdym myciu są w miarę
proste. Nałożyła mocny makijaż by dodać sobie odwagi przed pierwszymi
zajęciami. Kochała swoje studia, bo idealnie przygotowywały ją do
zawodu, ale pojawiał się problem. Jeden z profesorów dał jej do
zrozumienia, że aby osiągnąć sukces na zajęciach musi spełnić jego
erotyczne zachcianki. Butler była dobrze wychowana i wiedziała, że taka
opcja nie wchodzi w grę. Dlatego najwięcej uczyła się na prawo rzymskie,
by udowodnić mu, że nie zjawiła się na atlanckiej uczelni przypadkowo.
A skoro o niej mowa, to budynek jej wydziału znajdował się w środku
miasta. Przez to musiała dojeżdżać piętnaście minut autobusem w
towarzystwie starszych ludzi, dzieciaków jadących do szkół i ludzi,
którzy jeszcze nie otrząsnęli się po piciu alkoholu poprzedniego
wieczoru. Nienawidziła ścisku, który panował przed ósmą ale na szczęście
poniedziałek był jedynym dniem, w którym wykłady zaczynała tak
wcześnie. Założyła wysokie szpilki by poczuć się odrobinę większą niż w
rzeczywistości. Niestety podczas podróży publicznym środkiem lokomocji
nie były odpowiednim obuwiem. Znów musiała stać na środku autobusu i
trzymać się za rurkę z kasownikiem. Obiecała sobie, że uzbiera na
samochód i dni katorgi nareszcie się dla niej skończą. Odetchnęła z ulgą
gdy znalazła się na właściwym przystanku. Przyjemny wiaterek bawił się
jej włosami jednocześnie zabierając wszystkie zapachy, z którymi przed
chwilą miała do czynienia. Przekroczyła starą i zabytkową bramę wydziału
i od razu spotkała mnóstwo znajomych twarzy.
Koło jednego z filarów stała grupka jej kolegów. Część z nich ubrana
była w ładne koszule, a inni postawili na wygodę. Nie rozmawiali o
zajęciach i notatkach, bo nie przywiązywali dużej wagi do studiów.
Przeszła obok nich rzucając tylko wesołe przywitanie. Na schodach do
budynku zawsze siedzieli ci, dla których wykłady były czymś
najważniejszym. Madison dziwiła się, że są tacy, którzy nie mieli życia
po za nauką. Zajęła miejsce na jedynej wolnej ławce. Do rozpoczęcia
zajęć miała jeszcze trochę czasu, na to, aby powtórzyć materiał wymagany
przez wspomnianego wcześniej profesora. Powtarzała daty i kolejne
wydarzenia jednak nic po tak długiej przerwie nie chciało pozostać w jej
głowie. Jęknęła ciężko i zrezygnowała z czynności, która nie przyniosła
zamierzonego efektu. Dosiadła się do niej osoba, a uświadomiła to sobie
dopiero wtedy, gdy przyjemny głos koleżanki z ławki dopadł do uszu
dziewczyny.
-Jak minęła ci przerwa wiosenna? - Kelsey zawsze była radosna, nawet
jeśli oblała zaliczenie. Madison wiele razy zazdrościła jej tego
beztroskiego podejścia do spraw.
-Wyjechałyśmy na trochę z Holly, potem spędziłam czas z tatą więc było
tak, jak pragnęłam. Stęskniłam się za twoim optymizmem - odpowiedziała
zgodnie z prawdą.
-Na szczęście czas nauki wrócił i tak szybko cię nie opuszczę - zażartowała.
Madison wiedziała, że spotkanie ze znienawidzonym profesorem zbliża się
nieubłaganie. Najchętniej omijałaby wykłady, które mężczyzna w średnim
wieku przeprowadzał. Niestety prawo rzymskie było bardzo potrzebne do
zrozumienia zawodu prawnika. To przecież na nim opierało się współczesne prawo i nie tylko to obowiązujące w USA. Mogłaby zgłosić bezczelne zachowanie
wykładowcy do dziekanatu, ale wiedziała, że nie przyniosłoby to
korzystnego efektu. Zapewne mężczyzna mściłby się za to co zrobiła.
Kazałby jej uczyć się trudniejszego materiału, a nawet mógłby nie
dopuścić blondynki do egzaminów. Gorszą wersją byłoby, gdyby pomimo jej
starań, wystawiłby dziewczynie dwójkę za prawo rzymskie. Z takiej oceny
nie zadowolona byłaby i ona, i jej ojciec. Słuchała przez chwilę tego,
co ma do powiedzenia koleżanka. Kelsey była prawdziwą gadułą i równie
dobrze do końca dnia mogłaby opowiadać co się działo przez przerwę
wiosenną. Mimo tego Madison lubiła poznawać ją jeszcze bardziej dzięki
temu, co mówiła. Przy niej nie zmuszała się do uśmiechu, bo ten po
prostu się pojawiał.
Kiedy na jej zegarku wybiła
odpowiednia godzina, zebrały się i podążyły w stronę wejścia.
Nie chciała po tak udanej przerwie oglądać swojego prześladowcy, lecz te
zajęcia były obowiązkowe. Wydział nauk prawnych w środku wyglądał tak
samo zabytkowo, jak na zewnątrz. Stare okna i malownicze podłogi wraz z
mnóstwem obrazów na ścianach tworzyły coś w rodzaju pałacu, a nie
miejsca dla studentów. Do odpowiedniej sali dotarły wówczas, gdy
profesor wchodził do środka. Madison poczuła na sobie jego wzrok, lecz
nie odezwała się ani słowem. Zdążyła przywyknąć do tego w jaki sposób
spoglądał na młode i zgrabne studentki. Ludzie tacy, jak on nie powinni
uczyć. Propozycje, które złożył Butler i zapewne kilku innym dziewczynom
nie były nawet w ułamku związane z tym czego dotyczył jego zawód. Miał
przygotowywać młodych ludzi do roli prawnika, a nie gnębić. Wszyscy
zajęli swoje miejsca, a mężczyzna przywitał studentów kilkoma miłymi
słowami. Madison nie wierzyła w to, że jest taki dobry, bo znała go z
prawdziwej strony. Zaczął swój wykład i kreślił na tablicy wszelakie
tabelki i wykresy. Dziewczyna w połowie wyłączyła się, nie wytrzymując.
Nie chciała na niego patrzeć. Od razu przypominała jej
się ich dziwna rozmowa sprzed kilku tygodni. Malowała w swoim notatniku
niestworzone figury, a może inaczej, dzięki jej pomysłowości powstawały
nowe. Westchnęła zrezygnowana zdając sobie sprawę ile jeszcze czasu do
końca. Udawało jej się pozostać niezauważoną w tym co robiła.
Nikt nie zwracał na nią uwagi, bo wszyscy wsłuchiwali się w to co mówił
profesor. Oderwała się od rysowania, gdy na sali zapanowała cisza. Nie
wiedziała co było tego powodem, więc podniosła wzrok chcąc zbadać
sytuację. Teraz oczy wszystkich umiejscowione były na niej, przez co
zrobiła się czerwona. Nie lubiła na zajęciach być w centrum uwagi.
-Pani Madison, czy odpowie pani na moje pytanie? - echo niosło ciężki
głos mężczyzny po całym pomieszczeniu, aż dotarło do zdezorientowanej
dziewczyny.
~*~
Obserwował ją odkąd pierwszy raz się zobaczyli. Sam nie rozumiał
dlaczego to październikowe spotkanie nie dało o sobie zapomnieć. Nie
potrafił wymazać z głowy widoku jej błękitnych, niebiańskich oczu. Mimo,
że rozmawiali tak krótko, wciąż nie pozbierał się po tym. Żył już tak
długo i widok pięknych kobiet nie robił na nim wrażenia. Tajemnicza
blondynka miała w sobie jednak coś więcej niż urodę. Kilka razy śniła mu
się ich rozmowa, a potem dalszy ciąg przypadkowego spotkania. Uważał to
za słabość, ale jeszcze nie chciał z tym walczyć. Nie robił nic złego,
bo tylko każdego dnia spoglądał z dachu bloku jak wchodzi na teren
uczelni. Widział jak rozmawia ze znajomymi i cieszy się życiem. Tego
poranka było podobnie, więc uspokoił się. Nie chciał by stała się jej
krzywda, choć wiedział, że sam może ją wyrządzić. Dlatego postanowił
wymazać to wspomnienie z głowy dziewczyny.
Spokojnym, choć
wampirzym krokiem udał się w kierunku obrzeży Atlanty. To tam, w gęstym
lesie znajdowała się jego posiadłość. Sprowadził się do miasta całkiem
niedawno i wciąż je poznawał. Znudził mu się stan Wirginia i mrok jaki w
nim panował. Pamiętał ile bólu przyniosło mu ostatnie stulecie życia i
taka zmiana okazała się potrzebna. Miał klasyczny gust, ale orientował
się co było w modzie. Mimo wszystko jego dom i z zewnątrz, i wewnątrz
wyglądał elegancko i z klasą. Ogromny kominek był miejscem, na którym
goście zawieszali wzrok zaraz po wejściu. Do tego salon z wysokim
sufitem, stare meble i skórzane kanapy. Miał telewizor, ale za często z
niego nie korzystał. Wampira nudziła głupota jaka panowała wśród ludzi.
Zajął miejsce na fotelu przy kominku i uspokajał się oglądając
płomienie. Sięgnął po szklankę ze świeżą krwią, którą przygotowała dla
niego Crystal. Nie dbał o to, gdzie obecnie znajduje się ten marny
człowiek. Nawet gdyby uciekła pod jego nieobecność i tak by ją znalazł.
Znali się dość długo, oceniając oczywiście w mierze ludzkiego życia.
Maxwell zapragnął mieć ją u siebie jeszcze w Wirginii i szybko osiągnął
cel. Wmówił kobiecie, że przy nim osiągnie szczęście, bogactwo, wolność i
życie wieczne. Żadna z tych rzeczy do dzisiaj się nie spełniła. Wręcz
przeciwnie, brunet wykorzystywał ją na każdym kroku. Była jego workiem z
krwią, bił, poniżał, a czasem nawet gwałcił Crystal. Ona przywykła już
do swojego marnego losu, a on nie zamierzał nawet w części jej tego
ułatwić. Potrzebował rozrywki, ale czuł się także samotny bez miłości i
ukochanego brata. Dlatego obecność w domu niewolnicy była niezbędna.
Kilka razy przekonywał nowe kobiety do lepszego życia. Kiedy je
sprowadzał, Crystal miała wiele dni odpoczynku. Lecz żadna z nich nie
przetrwała jego tortur i wszystkie szybko umierały. Wtedy wracał do
swojej blondyneczki i rozpoczynał jej koszmar na nowo.
Gdy dopił
czerwoną ciecz i odstawił na półkę szklankę, postanowił poszukać
niewolnicy. Miał ochotę ujrzeć jej ból, cierpienie i błaganie o litość.
Uwielbiał pokazywać ludziom, że jest silniejszy i może mieć nad nimi
władzę. Udał się na górę, a podróż korytarzem umilały mu obrazy zarówno
rodziny, jak i dawnej ukochanej. Po jej stracie odeszło także wszelkie
człowieczeństwo jakie posiadał. Walczył z bólem, lecz gdy poczuł, że
przegrywa, postanowił zmienić się w potwornego krwiopijcę. Crystal
siedziała na łóżku w jednej z kilku sypialni jakie oferował dom. Nie
przestraszyła się, gdy go ujrzała, bo była świadoma tego, co ją czeka.
Podszedł do blondynki i zajął miejsce obok niej. Potrzebował z kimś
porozmawiać, a ona była jedyną znaną mu teraz osobą.
-Obserwuję
ją już od dawna i wciąż nie umiem przestać. Jest jak magnes, który
zawsze mnie przyciąga, a gdy już spojrzę, to nie mogę oderwać wzroku -
odezwał się zachrypniętym głosem.
-Może się zakochałeś -
szepnęła Crystal. Nie wiedziała jak rozmawiać ze swoim panem, by go nie
zdenerwować. Kiedy był zły robił zdecydowanie gorsze rzeczy.
-Jak śmiesz mówić do mnie o uczuciach?! - warknął rozzłoszczony. Nikt nie był w stanie zająć miejsca jego ukochanej Anabelle.
Chwycił za długie blond włosy powodując, że ofiara schyliła się do jego
kolan. Nie dbał, że ją to boli, bo dzięki temu mógł rozładować
emocje. Słyszał jej nierównomierny puls i przepływ krwi w żyłach. Poczuł
ogromne pragnienie, gdy ujrzał jej szyję. Bez ostrzeżenia, bez słowa,
bez kompletnie niczego, wbił się w skórę Crystal. Krzyknęła chociaż
wiedziała, że nikt jej nie usłyszy. Maxwell Hells zadbał o to, by już na
zawsze żyła w piekle.
~*~
Witajcie!
Jak wrażenia?
~*~
Witajcie!
Jak wrażenia?
Podoba mi się koncepcja z umieszczeniem tekstu piosenki na początku, mam wrażenie, że pozwala to lepiej wczuć się w klimat rozdziału.
OdpowiedzUsuńCo do samej treści to:
1.Zaciekawił mnie wątek z wykładowcą, naprawdę. W moim odczuciu dość ciekawie się zapowiada, także czekam na jego rozwinięcie.
2.Podobnie zainteresowały mnie wątki koleżanek głównej bohaterki: szczególnie Kelsey (może to przez to, że jest taka wesoła i pogodna).
3.No i oczywiście została jeszcze postać Maxwella. Cały czas się zastanawiam dlaczego upodobał sobie akurat Madison, bo na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że nie ma w niej nic specjalnego.
Czytając ostatnie linijki zaskoczyłam się jak bardzo zły i nieprzewidywalny charakter potrafiłaś stworzyć i wpleść do swojego opowiadania.
Czekam na ciąg dalszy!
-K.
Uwielbiam kiedy sprawiasz, że nie wiem od czego zacząć hahah...
OdpowiedzUsuńŻeby wypisać wszystkie dobre punkty tego tekstu potrzeba o wiele więcej niż te ileś tam znaków, które stanowią limit. Kocham twoje opisy otoczenia, a sposób w jaki budujesz postacie i nadajesz im ich własny niepowtarzalny charakter jest czymś pięknym.
Koleżanki Madison (choć to chyba postacie takie poboczne) podbiły moje serce zresztą jak i sama główna bohaterka swoją różnorodnością <3 Naprawdę chyba muszę zacząć u ciebie brać lekcje jak stworzyć ciekawą postać :)
Wątek wykładowcy jest ciekawy, i nie mogę się doczekać jak potoczy sie dalej.
Co do samego Maxwella...
Jego rozstrzał osobowości jest czymś niezwykłym. Uwielbiam takie postacie, bo nigdy nie wiadomo jakie decyzje podejmą i czego można się po nich spodziewać. Szkoda mi tylko Crystal choć w duchu mam nadzieję, że miłość odmieni naszego złego Maksia i odda jej zasłużoną wolność <3
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością !
See you soon!