12 lipca 2018

Rozdział 1

''Jak mała łódka na oceanie wprawiająca wielkie fale w ruch. Tak jak pojedyncze słowo może otworzyć serce. Mogę mieć tylko jedną zapałkę ale umiem za jej pomocą wywołać wybuch. I te wszystkie rzeczy, których nie wypowiedziałam... Niszczące kule w mojej głowie. Wykrzyczę je głośno dzisiejszej nocy. Czy tym razem słyszysz mój głos? Uruchomiłam moją siłę. Zaczynam właśnie teraz, będę silna. I tak naprawdę nie obchodzi mnie, czy ktoś inny mi uwierzy bo nadal mam w sobie wiele siły do walki...''
~*~
  Promienie wschodzącego słońca zmusiły niewiastę spoczywającą w wygodnym łożu do powstania. Niechętnie przeciągnęła się i ziewnęła z powodu wczesnej pory. Nadszedł dzień powrotu na studia. Mimo, że zdawała sobie sprawę, że czas odpoczynku i beztroskich imprez minął, to szara rzeczywistość zaskoczyła tym, że tak szybko się pojawiła. Madison Butler jako przyszła prawniczka musiała zastosować się do wymogów uczelni. Nie wypadało spóźniać się już w pierwszym dniu po wiosennej przerwie. Sięgnęła po stojącą butelkę z wodą i od razu pożałowała wypitego wina wraz z przyjaciółką. Wiedziała, że czerwony trunek będzie powracał przez cały dzień. W kuchni słychać było dźwięki przygotowywanego śniadania. Dziewczyna w duchu podziękowała współlokatorce, że się tym zajęła. Przejrzała szafę w poszukiwaniu lekkiej bluzki i spodni. Zapowiadała się piękna pogoda. Chłodny strumień prysznica pomógł rozluźnić się blondynce przed zbliżającymi się zajęciami. Mokre włosy zawinęła w ręcznik i udała się na spotkanie z przyjaciółką.
  Holly wyglądała nienagannie, jak zwykle. Żaden alkohol nie był w stanie jej pokonać. Często chodziła na akademickie imprezy w przeciwieństwie do Madison. Ta druga była raczej spokojną duszą, która wieczorami lubiła spacerować wśród gwiazd lub czytać książki okryta kocykiem. Brunetka bez słowa podała jej talerz z sałatką i tostami. Obydwie były wegetariankami, więc o obecności mięsa w ich niewielkim mieszkaniu nie było mowy.
  -Nie wierzę, że wczorajsze wino tak cię kopnęło - zaśmiała się Holly siadając przy stoliku naprzeciwko blondynki. Uwielbiała naśmiewać się ze swojej współlokatorki, ze wzajemnością. To powodowało, że ich przyjaźń była silna. 
  -Ty za to, jak zawsze wyglądasz oszałamiająco - rzuciła z sarkazmem w głosie. Przekomarzanie się było w tym domu czymś normalnym i codziennym. 
  -Brad dzwonił już piąty raz odkąd wstałam. On chyba nie rozumie, że nic z tego nie będzie - jęknęła Wesley zrezygnowanym głosem. Chodzenie na studenckie imprezy kończyło się dla przyszłej ekonomistki tuzinem wielbicieli. 
  Madison wysuszyła swoje długie blond włosy pozwalając by same się ułożyły. Przyzwyczaiła się do tego, że po każdym myciu są w miarę proste. Nałożyła mocny makijaż by dodać sobie odwagi przed pierwszymi zajęciami. Kochała swoje studia, bo idealnie przygotowywały ją do zawodu, ale pojawiał się problem. Jeden z profesorów dał jej do zrozumienia, że aby osiągnąć sukces na zajęciach musi spełnić jego erotyczne zachcianki. Butler była dobrze wychowana i wiedziała, że taka opcja nie wchodzi w grę. Dlatego najwięcej uczyła się na prawo rzymskie, by udowodnić mu, że nie zjawiła się na atlanckiej uczelni przypadkowo. 
  A skoro o niej mowa, to budynek jej wydziału znajdował się w środku miasta. Przez to musiała dojeżdżać piętnaście minut autobusem w towarzystwie starszych ludzi, dzieciaków jadących do szkół i ludzi, którzy jeszcze nie otrząsnęli się po piciu alkoholu poprzedniego wieczoru. Nienawidziła ścisku, który panował przed ósmą ale na szczęście poniedziałek był jedynym dniem, w którym wykłady zaczynała tak wcześnie. Założyła wysokie szpilki by poczuć się odrobinę większą niż w rzeczywistości. Niestety podczas podróży publicznym środkiem lokomocji nie były odpowiednim obuwiem. Znów musiała stać na środku autobusu i trzymać się za rurkę z kasownikiem. Obiecała sobie, że uzbiera na samochód i dni katorgi nareszcie się dla niej skończą. Odetchnęła z ulgą gdy znalazła się na właściwym przystanku. Przyjemny wiaterek bawił się jej włosami jednocześnie zabierając wszystkie zapachy, z którymi przed chwilą miała do czynienia. Przekroczyła starą i zabytkową bramę wydziału i od razu spotkała mnóstwo znajomych twarzy.   
  Koło jednego z filarów stała grupka jej kolegów. Część z nich ubrana była w ładne koszule, a inni postawili na wygodę. Nie rozmawiali o zajęciach i notatkach, bo nie przywiązywali dużej wagi do studiów. Przeszła obok nich rzucając tylko wesołe przywitanie. Na schodach do budynku zawsze siedzieli ci, dla których wykłady były czymś najważniejszym. Madison dziwiła się, że są tacy, którzy nie mieli życia po za nauką. Zajęła miejsce na jedynej wolnej ławce. Do rozpoczęcia zajęć miała jeszcze trochę czasu, na to, aby powtórzyć materiał wymagany przez wspomnianego wcześniej profesora. Powtarzała daty i kolejne wydarzenia jednak nic po tak długiej przerwie nie chciało pozostać w jej głowie. Jęknęła ciężko i zrezygnowała z czynności, która nie przyniosła zamierzonego efektu. Dosiadła się do niej osoba, a uświadomiła to sobie dopiero wtedy, gdy przyjemny głos koleżanki z ławki dopadł do uszu dziewczyny. 
  -Jak minęła ci przerwa wiosenna? - Kelsey zawsze była radosna, nawet jeśli oblała zaliczenie. Madison wiele razy zazdrościła jej tego beztroskiego podejścia do spraw. 
  -Wyjechałyśmy na trochę z Holly, potem spędziłam czas z tatą więc było tak, jak pragnęłam. Stęskniłam się za twoim optymizmem - odpowiedziała zgodnie z prawdą. 
  -Na szczęście czas nauki wrócił i tak szybko cię nie opuszczę - zażartowała.
  Madison wiedziała, że spotkanie ze znienawidzonym profesorem zbliża się nieubłaganie. Najchętniej omijałaby wykłady, które mężczyzna w średnim wieku przeprowadzał. Niestety prawo rzymskie było bardzo potrzebne do zrozumienia zawodu prawnika. To przecież na nim opierało się współczesne prawo i nie tylko to obowiązujące w USA. Mogłaby zgłosić bezczelne zachowanie wykładowcy do dziekanatu, ale wiedziała, że nie przyniosłoby to korzystnego efektu. Zapewne mężczyzna mściłby się za to co zrobiła. Kazałby jej uczyć się trudniejszego materiału, a nawet mógłby nie dopuścić blondynki do egzaminów. Gorszą wersją byłoby, gdyby pomimo jej starań, wystawiłby dziewczynie dwójkę za prawo rzymskie. Z takiej oceny nie zadowolona byłaby i ona, i jej ojciec. Słuchała przez chwilę tego, co ma do powiedzenia koleżanka. Kelsey była prawdziwą gadułą i równie dobrze do końca dnia mogłaby opowiadać co się działo przez przerwę wiosenną. Mimo tego Madison lubiła poznawać ją jeszcze bardziej dzięki temu, co mówiła. Przy niej nie zmuszała się do uśmiechu, bo ten po prostu się pojawiał. 
  Kiedy na jej zegarku wybiła odpowiednia godzina, zebrały się i podążyły w stronę wejścia. Nie chciała po tak udanej przerwie oglądać swojego prześladowcy, lecz te zajęcia były obowiązkowe. Wydział nauk prawnych w środku wyglądał tak samo zabytkowo, jak na zewnątrz. Stare okna i malownicze podłogi wraz z mnóstwem obrazów na ścianach tworzyły coś w rodzaju pałacu, a nie miejsca dla studentów. Do odpowiedniej sali dotarły wówczas, gdy profesor wchodził do środka. Madison poczuła na sobie jego wzrok, lecz nie odezwała się ani słowem. Zdążyła przywyknąć do tego w jaki sposób spoglądał na młode i zgrabne studentki. Ludzie tacy, jak on nie powinni uczyć. Propozycje, które złożył Butler i zapewne kilku innym dziewczynom nie były nawet w ułamku związane z tym czego dotyczył jego zawód. Miał przygotowywać młodych ludzi do roli prawnika, a nie gnębić. Wszyscy zajęli swoje miejsca, a mężczyzna przywitał studentów kilkoma miłymi słowami. Madison nie wierzyła w to, że jest taki dobry, bo znała go z prawdziwej strony. Zaczął swój wykład i kreślił na tablicy wszelakie tabelki i wykresy. Dziewczyna w połowie wyłączyła się, nie wytrzymując. Nie chciała na niego patrzeć. Od razu przypominała jej się ich dziwna rozmowa sprzed kilku tygodni. Malowała w swoim notatniku niestworzone figury, a może inaczej, dzięki jej pomysłowości powstawały nowe. Westchnęła zrezygnowana zdając sobie sprawę ile jeszcze czasu do końca. Udawało jej się pozostać niezauważoną w tym co robiła. Nikt nie zwracał na nią uwagi, bo wszyscy wsłuchiwali się w to co mówił profesor. Oderwała się od rysowania, gdy na sali zapanowała cisza. Nie wiedziała co było tego powodem, więc podniosła wzrok chcąc zbadać sytuację. Teraz oczy wszystkich umiejscowione były na niej, przez co zrobiła się czerwona. Nie lubiła na zajęciach być w centrum uwagi.
  -Pani Madison, czy odpowie pani na moje pytanie? - echo niosło ciężki głos mężczyzny po całym pomieszczeniu, aż dotarło do zdezorientowanej dziewczyny.

~*~
  Obserwował ją odkąd pierwszy raz się zobaczyli. Sam nie rozumiał dlaczego to październikowe spotkanie nie dało o sobie zapomnieć. Nie potrafił wymazać z głowy widoku jej błękitnych, niebiańskich oczu. Mimo, że rozmawiali tak krótko, wciąż nie pozbierał się po tym. Żył już tak długo i widok pięknych kobiet nie robił na nim wrażenia. Tajemnicza blondynka miała w sobie jednak coś więcej niż urodę. Kilka razy śniła mu się ich rozmowa, a potem dalszy ciąg przypadkowego spotkania. Uważał to za słabość, ale jeszcze nie chciał z tym walczyć. Nie robił nic złego, bo tylko każdego dnia spoglądał z dachu bloku jak wchodzi na teren uczelni. Widział jak rozmawia ze znajomymi i cieszy się życiem. Tego poranka było podobnie, więc uspokoił się. Nie chciał by stała się jej krzywda, choć wiedział, że sam może ją wyrządzić. Dlatego postanowił wymazać to wspomnienie z głowy dziewczyny.
  Spokojnym, choć wampirzym krokiem udał się w kierunku obrzeży Atlanty. To tam, w gęstym lesie znajdowała się jego posiadłość. Sprowadził się do miasta całkiem niedawno i wciąż je poznawał. Znudził mu się stan Wirginia i mrok jaki w nim panował. Pamiętał ile bólu przyniosło mu ostatnie stulecie życia i taka zmiana okazała się potrzebna. Miał klasyczny gust, ale orientował się co było w modzie. Mimo wszystko jego dom i z zewnątrz, i wewnątrz wyglądał elegancko i z klasą. Ogromny kominek był miejscem, na którym goście zawieszali wzrok zaraz po wejściu. Do tego salon z wysokim sufitem, stare meble i skórzane kanapy. Miał telewizor, ale za często z niego nie korzystał. Wampira nudziła głupota jaka panowała wśród ludzi. Zajął miejsce na fotelu przy kominku i uspokajał się oglądając płomienie. Sięgnął po szklankę ze świeżą krwią, którą przygotowała dla niego Crystal. Nie dbał o to, gdzie obecnie znajduje się ten marny człowiek. Nawet gdyby uciekła pod jego nieobecność i tak by ją znalazł. Znali się dość długo, oceniając oczywiście w mierze ludzkiego życia. Maxwell zapragnął mieć ją u siebie jeszcze w Wirginii i szybko osiągnął cel. Wmówił kobiecie, że przy nim osiągnie szczęście, bogactwo, wolność i życie wieczne. Żadna z tych rzeczy do dzisiaj się nie spełniła. Wręcz przeciwnie, brunet wykorzystywał ją na każdym kroku. Była jego workiem z krwią, bił, poniżał, a czasem nawet gwałcił Crystal. Ona przywykła już do swojego marnego losu, a on nie zamierzał nawet w części jej tego ułatwić. Potrzebował rozrywki, ale czuł się także samotny bez miłości i ukochanego brata. Dlatego obecność w domu niewolnicy była niezbędna. Kilka razy przekonywał nowe kobiety do lepszego życia. Kiedy je sprowadzał, Crystal miała wiele dni odpoczynku. Lecz żadna z nich nie przetrwała jego tortur i wszystkie szybko umierały. Wtedy wracał do swojej blondyneczki i rozpoczynał jej koszmar na nowo.
  Gdy dopił czerwoną ciecz i odstawił na półkę szklankę, postanowił poszukać niewolnicy. Miał ochotę ujrzeć jej ból, cierpienie i błaganie o litość. Uwielbiał pokazywać ludziom, że jest silniejszy i może mieć nad nimi władzę. Udał się na górę, a podróż korytarzem umilały mu obrazy zarówno rodziny, jak i dawnej ukochanej. Po jej stracie odeszło także wszelkie człowieczeństwo jakie posiadał. Walczył z bólem, lecz gdy poczuł, że przegrywa, postanowił zmienić się w potwornego krwiopijcę. Crystal siedziała na łóżku w jednej z kilku sypialni jakie oferował dom. Nie przestraszyła się, gdy go ujrzała, bo była świadoma tego, co ją czeka. Podszedł do blondynki i zajął miejsce obok niej. Potrzebował z kimś porozmawiać, a ona była jedyną znaną mu teraz osobą.
  -Obserwuję ją już od dawna i wciąż nie umiem przestać. Jest jak magnes, który zawsze mnie przyciąga, a gdy już spojrzę, to nie mogę oderwać wzroku - odezwał się zachrypniętym głosem.
  -Może się zakochałeś - szepnęła Crystal. Nie wiedziała jak rozmawiać ze swoim panem, by go nie zdenerwować. Kiedy był zły robił zdecydowanie gorsze rzeczy.
  -Jak śmiesz mówić do mnie o uczuciach?! - warknął rozzłoszczony. Nikt nie był w stanie zająć miejsca jego ukochanej Anabelle.
  Chwycił za długie blond włosy powodując, że ofiara schyliła się do jego kolan. Nie dbał, że ją to boli, bo dzięki temu mógł rozładować emocje. Słyszał jej nierównomierny puls i przepływ krwi w żyłach. Poczuł ogromne pragnienie, gdy ujrzał jej szyję. Bez ostrzeżenia, bez słowa, bez kompletnie niczego, wbił się w skórę Crystal. Krzyknęła chociaż wiedziała, że nikt jej nie usłyszy. Maxwell Hells zadbał o to, by już na zawsze żyła w piekle.


~*~
Witajcie!
Jak wrażenia?

2 komentarze:

  1. Podoba mi się koncepcja z umieszczeniem tekstu piosenki na początku, mam wrażenie, że pozwala to lepiej wczuć się w klimat rozdziału.
    Co do samej treści to:
    1.Zaciekawił mnie wątek z wykładowcą, naprawdę. W moim odczuciu dość ciekawie się zapowiada, także czekam na jego rozwinięcie.
    2.Podobnie zainteresowały mnie wątki koleżanek głównej bohaterki: szczególnie Kelsey (może to przez to, że jest taka wesoła i pogodna).
    3.No i oczywiście została jeszcze postać Maxwella. Cały czas się zastanawiam dlaczego upodobał sobie akurat Madison, bo na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że nie ma w niej nic specjalnego.
    Czytając ostatnie linijki zaskoczyłam się jak bardzo zły i nieprzewidywalny charakter potrafiłaś stworzyć i wpleść do swojego opowiadania.
    Czekam na ciąg dalszy!
    -K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam kiedy sprawiasz, że nie wiem od czego zacząć hahah...
    Żeby wypisać wszystkie dobre punkty tego tekstu potrzeba o wiele więcej niż te ileś tam znaków, które stanowią limit. Kocham twoje opisy otoczenia, a sposób w jaki budujesz postacie i nadajesz im ich własny niepowtarzalny charakter jest czymś pięknym.
    Koleżanki Madison (choć to chyba postacie takie poboczne) podbiły moje serce zresztą jak i sama główna bohaterka swoją różnorodnością <3 Naprawdę chyba muszę zacząć u ciebie brać lekcje jak stworzyć ciekawą postać :)
    Wątek wykładowcy jest ciekawy, i nie mogę się doczekać jak potoczy sie dalej.
    Co do samego Maxwella...
    Jego rozstrzał osobowości jest czymś niezwykłym. Uwielbiam takie postacie, bo nigdy nie wiadomo jakie decyzje podejmą i czego można się po nich spodziewać. Szkoda mi tylko Crystal choć w duchu mam nadzieję, że miłość odmieni naszego złego Maksia i odda jej zasłużoną wolność <3
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością !
    See you soon!

    OdpowiedzUsuń